sobota, 3 sierpnia 2013

Puno i jezioro Titicaca







Droga do Puno jak zwykle przepelniona byla wspanialymi widokami. Poruszajac sie autobusami z jednego miejsca do drugiego zwykle nie mozemy sie napatrzec.







moto
Po 7 godzinach podrozy dotarlisamy do celu. Bylo to jedyne miasto dotychczas, w ktorym oprocz taksowek mozna bylo poruszac sie tuk-tukami (miejscowi mowia na to moto). Szybko i tanio mozna dostac sie w upragnione miejsce.
Naszym takim miejscem byl hostel. Trzeba przyznac, ze najlepszy ze wszystkich, w ktorych nocowalismy do tej pory. Jedynym minusem byl pokoj na 3 pietrze (i sniadanie na 5), na ktore trzebabylo wejsc po schodach. Az trudno w to uwierzyc, ale te kilkanascie schodow sprawialo, ze lapalismy lekka zadyszke i odczuwalismy bol glowy, a to wszystko przez to, ze Puno polozone jest na 3830m.n.p.m. :)


Jesli chodzi o centrum miasta,. to nie zrobilo ono na nas wrazenia.
Drugim w planie po Machu Picchu ´´punktem turystycznym´´ naszej wyprawy bylo jezioro Titicaca. Najwyzej polozone (na granicy Peru i Boliwii) jezioro zeglowne dla duzych statkow i najwyzej polozone wysokogorskie jezioro na Ziemi. Na pierwszy rzut oka wydawalo nam sie, ze wcale nie jest duze (tylko nam sie wydawalo :)).
Z samego rana wybralsmy sie na zwiedzanie. Wykupilismy wycieczke na obejrzenie jednej z kilku naturalnych wysp - Taquile oraz jednej z kilkudziesieciu niewielkich sztucznych wysepek - Uros.
Wyspy Uros, choc sa teraz bardzo turystyczne sa bardzo klimatyczne, a sami mieszkancy przyznaja, ze zyja przede wszystkim z turystyki i z rybolowstwa.

Makieta przedstawiajaca budowe wysp
Jedna z wysepek Uros




 Nastepnie po 4 godzinach plyniecia lodzia rozpoczelismy zwiedzanie wyspy Taquile. Moglismy zobaczyc w jaki sposob miejscowi ludzie zajmuja sie tkactwem.



Najwyzszy punkt wyspy wznosi sie na 4050m.n.p.m., wiec widoki mielismy niezle, ogromne jezioro i boliwijskie osniezone w oddali szczyty robily wrazenie.



Z ciekawostek, na wyspach mezczyzni nosza ciekawe nakrycia glowy. Czapki, ktore sa cale czerwone, oznaczajace, ze mezczyzna jest zonaty, oraz z czerwono-biale, ktore oznaczaja, ze mezczyzna jest wolny. :)








środa, 31 lipca 2013

Dotarcie do Aguas Calientes i Machu Picchu

Kolejnym punktem naszej wyprawy byly ruiny Machu Picchu. Jako, ze inkaskie ruiny sa znane na calym swiecie i przyciagaja masy turystow dotarcie do nich wiaze sie dla przecietnego turysty z duzymi kosztami. W naszym przypadku baza wypadowa do Aguas Calientes (miasta polozongo najblizej ruin) bylo Cusco. Najprostszym sposobem dotarcia tam jest pociag, jednak koszt przejazdu w jedna strone to okolo 80$ (czasem mniej, a czasem duzo wiecej). Jest to wygodny i najszybszy sposob.
My postawilismy na cene, kosztem wygody :)
Pierwszy plan dotarcia do Aguas Calientes zakladal wyjazd na noc, jednak w hostelu zostalismy ponformowani, ze droga jest dosc niebezpieczna, a dodatkowe zachmurzenie (zona de neblina) czeste w tym rejonie, zwieksza niebezpieczenstwo (pozniej naliczylismy kilkanascie krzyzy przy drodze). Dwa dni przed naszym wyjazdem zginal na tej trasie znajomy kobiety, ktora odradzala nam podroz noca. Posluchalismy glosu rozsadku i postanowilismy wyruszyc z samego rana.



Nasz dzien rozpoczal sie pobudka o 3.30 w mega zimnym hostelu w Cusco. Biorac taksowke dotarlismy do dworca, z ktorego korzystaja glownie miejscowi. Po okolo godzinie czekania wsiedlismy do combi wraz z reszta Peruwianczykow (bylismy jedynymi gringos :)).


 Terminal autobusowy dla miejscowych






Pierwszy odcinek podrozy zajal okolo 5 godzin, ale droga ani troche sie nie dluzyla. Malownicze doliny, strome urwiska i andyjskie szczyty sprawialy ze podroz byla przyjemnoscia.







Okazalo sie, ze aklimatyzacja w Cusco przebiegla pomyslnie, gdyz po drodze mijalismy przelecze na wysokosci ponad 3500m i nie odczulismy zadnych objawow soroche, w przeciwienstwie do trojki Peruwianczykow (konieczny byl postoj :)). Miejscowi odczuwajac bol glowy i nudnosci od razu wyjeli woreczek z liscmi koki i zaczeli sie nim dzielic, takze z nami.


Przystanek po drodze na sniadanie. Wysmienity rosol z kury (caldo de gallina)

Gadajaca papuga :)

Kolejny odcinek to podroz z Santa Maria do Santa Teresa. Znalezienie transportu to nie problem, jednak problemem jest zapelnienie sie auta (colectivo) przez pasazerow, gdyz kazdy pasazer to pieniadz. Po okolo 30 minutach ruszylismy do Santa Teresa w 7 osob lacznie z kierowca, jako ze bylo to kombi dwie osoby zmiescily sie w bagazniku (dla miejscowych to normalne miejsce).

Colectivo - nasz transport do Santa Teresa

O ile wczesniejszy odcinek podrozy wiodl po rowniutkiej asalltowej drodze, teraz asfalt sie skonczyl. Prawie godzina jazdy szutrowa droga, nad kilkusetmetrowymi urwiskami opadajacymi do rzeki Urubamba przyniosly sporo wrazen i emocji.

 Widoki zza szyby samochodu

Z Santa Teresa w 15 minut dotarlismy do hydroelectrico, gdzie skonczyla sie jakakolwiek droga i dalsza trase trzeba bylo pokonac piechota.




Po 12km marszu wzdluz torow dotarlismy do Aguas Calientes.
Miasteczko nieduze, wybudowane glownie dla turystow. Noc przespalismy spokojnie, w 12-osobowym pokoju, a z rana ruszylismy na Machu Picchu. Pod same ruiny mozna dotrzec autobusami, ktore sa napedzane elektrycznie. Jednak my wolelismy ta trase rowniez pokonac pieszo. Z czolowkami na glowach ruszylismy w droge. Po kilku kilometrach dotarlismy na miejsce, gdzie po raz pierwszy sprawdzano nam bilety i paszporty. Dobrze, ze nie postanowilismy wyjsc z hostelu wczesniej, bo trasa na MP otwarta byla od 5 rano.
Trasa nie byla ciezka, ale prawie pionowe schody dawaly nam lekko w kosc.
Doszlismy po godzinie. Na miejscu kolejki do wejscia byly ogromne, bo ci, co nie zmeczyli sie jadac autobusem dotarli na gore wczesniej niz my ;) Ale nie ma co narzekac, kolejka szla w miare sprawnie, wiec dlugo nie stalismy.
Ruiny zobaczylismy przed wschodem slonca.



Po zwiedzeniu ruin udalismy sie na Montana Machu Picchu, na ktora rowniez mielismy bilety :)
Schody, schody, schody... Kazdy jeden zblizal nas do samego szczytu!

W drodze na Montana Machu Picchu
Montana Machu Picchu (3082 m.n.p.m.)

 Widoki ze szczytu


Po kolejnej nocy spedzonej w hostelu wrocilismy do Cusco w ten sam sposob, w jaki dotarlismy do Aguas Calientes. Nastepny etap podrozy to przejazd do Puno i wyspy na jeziorze Titicaca.




poniedziałek, 29 lipca 2013

Cusco!

27.07 caly dzien poswiecilismy na zwiedzanie Cusco.

Na pierwszy ogien poszla Qorikancha, czyli inkaskie ruiny swiatyni Slonca oraz swiatynia, ktora wybudowali na jej gruzach konkwistadorzy po przybysciu do Cusco.






Nastepnie udalismy sie na najwiekszy w Cusco targ.
Mozna bylo kupic wiele rzeczy m.in.: owoce, slodycze, kawe, herbate oraz CALE SWINIE! Swinskie lby wygladaly naprawde obrzydliwie, podobno dobre sa na rosol :) Poza zakupami mozna bylo zjesc, mega tanie jedzenie posrod samych mieszkancow, zadnych turystow.



Mieso w soli


Fioletowa to chichamorada, robiona z maki z fioletowej kukurydzy





Jesli o nas chodzi, to bardzo zalowalismy, ze tuz przed wycieczka na targ udalismy sie do tej samej knajpki co dzien wczesniej :) Moze uda nam sie sprobowac jedzenia jak wrocimy z Aguas calientes, choc szczerze mowiac mieso porozkladane na stolach przy tak wysokiej temperaturze nie zacheca do jedzenia! My na targu kupilismy liscie koki, owoce i chipsy z bananow.



Po obejsciu praktycznie wszystkich straganow udalismy sie na krotki odpoczynek. Lawka na placu bardzo przypadla nam do gustu. A siedzac na niej podeszly do nas dwie osoby...


Jedna z nich byl Kolumbijczyk, ktory pokazywal nam swoje recznie robione kolczyki i zrobil dla nas maly prezent.

Cris i Edita :) w klucz wiolinowy mozna wlozyc zdjecie.
Kolejny byl Niesio. Jedyny Peruwianczyk, ktory skradl mi serce. :)
Podszedl do nas siedzacych na lawce, pokazal na reklamowke ktora trzymalismy mowiac: "Platano, platano". Oczywiscie banana dostal, a po 15 minutach przyszedl po kolejnego. :) Wtedy zapytalismy sie jak ma na imie i ile ma lat. Choc spytalam go o pozwolenie na zrobienie zdjecia, widzielismy jego przerazenie. Ale jaka byla radosc 3-latka po zobaczeniu swojej buzki w aparacie! Niesamowite :)


Kolejny dzien zlecial bardzo szybko. Z Cusco przez Santa Maria i Santa Teresa dotarlismy do Aguas Calientes.