wtorek, 16 lipca 2013

O szczepionkach i malarii słów kilka

Podczas wypadów do odległych krajów, w całej masie różnorodnych zagrożeń począwszy od kradzieży, przez skutki ryzykownej jazdy lokalnych autobusów, aż po napad z bronią w ręku czyhają na nas także zagrożenia związane z chorobami tropikalnymi.

Chciałbym przybliżyć pokrótce na jakie potencjalne problemy z tym związane możemy natknąć
się w czasie naszej podróży, a także to jak staramy się zminimalizować ryzyko z tym związane.

Najpierw szczepienia

Tak się składa, że na wiele spośród tropikalnych chorób istnieją szczepionki.
Na temat czy warto się szczepić czy nie, jest wiele dyskusji, ja pozostanę przy stanowisku: "TAK WARTO SIĘ SZCZEPIĆ", popartym własnym doświadczeniem, a także rozmowami z kilkoma lekarzami. Przekonywać nikogo do niczego nie będę, bo naukowej wiedzy w tym temacie nie mam :).

Jakie szczepionki są wymagane lub zalecane w poszczególnych krajach znaleźć możemy najłatwiej w sieci, (np.  http://www.medycynatropikalna.pl) aczkolwiek moim zdaniem pełną i rzetelną informację zawsze najlepiej uzyskać u lekarza.

Aktualne szczepienia, które my posiadamy to:
-dur brzuszny (odporność na 3 lata)
-tężec i błonica (odporność na około 10 lat)
-WZW A (odporność na min. 25 lat)
-WZW B (odporność zazwyczaj na całe życie)
-żółta febra (odporność na min. 10 lat)

Ja odnawiałem tylko jedną szczepionkę, bo reszta była aktualna, tak dobrze nie miała niestety Edyta ;).

W zasadzie jest to standardowy zestaw szczepień zalecany przy wyjazdach do większości krajów Ameryki Łacińskiej. Warto pamiętać, że żółta febra jest nie tylko zalecana, ale także wymagana przy wjeździe do niektórych państw (w Ameryce Płd są to Brazylia oraz Gujana Francuska). To czy jest to egzekwowane to już osobna historia :). Dokumentem potwierdzającym szczepienie przeciwko żółtej febrze jest Międzynarodowa Żółta Książeczka Szczepień.

Zaszczepić nie jest się trudno, wystarczy udać się do Międzynarodowego Punktu Szczepień, punkty takie znajdują się w większości dużych miast. Większym problem jest cena, gdyż każda ze szczepionek to wydatek rzędu 100-300zł... Plus jest taki, że odporność utrzymuje sie przez kilka lat w większości przypadków.

Co ciekawe, lekarz którego odwiedziłem podał pod rozwagę także szczepienie przeciwko cholerze i wściekliźnie, jednakże nie zdecydowaliśmy się na nie.
Napisze tylko tyle, że cholera to szczepionka, którą podaje się w dwóch dawkach (w postaci płynu), a odporność utrzymuję się tylko przez dwa lata. Na dodatek koszt dwóch dawek to 400zł! Podziękowaliśmy, pozostało nam przestrzeganie podstawowych zasad higieny :).
Jeśli chodzi o wściekliznę, to prawdopodobieństwo zakażenia istnieje, np. poprzez ugryzienie, jednak zawsze możemy zareagować po fakcie (co nie znaczy, że bagatelizuje tą chorobę, bo tutaj naprawdę nie ma żartów). W przypadku pogryzienia w obszarach odległych i dość dzikich (a w takowych będziemy też przebywać :)) sprawa znacznie się komplikuje, jednak przebywać będziemy głównie w rejonach górskich gdzie to ryzyko znacznie spada.

Malaria

Z malarią jest większy problem, a to dlatego, że nie ma na nią szczepionki, możemy tylko zapobiegać i minimalizować prawdopodobieństwo choroby.
Pierwszą i podstawową zasadą jest minimializowanie ukąszeń przez komary, gdyż to one są głównym źródłem zakażenia. Jak to robić?
Sprawa jest dość prosta, najlepiej wyposażyć się w koszulę z długiem rękawem i zapas repelentów, o krótkich spodenkach także możemy zapomnieć (swoją driogą krótkie spodenki w dżungli nie są wskazane z wielu innych powodów :)).
Z doświadczenia wiem, że te proste reguły naprawde zmniejszają ilość ukąszeń przez komary.
Jeśli chodzi o repelenty, to na rynku jest ich cała masa. Ważne żeby posiadały dużą zawartość DEET w składzie, zwykły OFF napewno nie wystarczy (przynajmniej w moim przypadku się nie sprawdza). Ja używałem i w najbliższym czasie zabieram ze sobą Mugge, sprawdzona (przeze mnie) dobra marka.

Kolejny sposób zapobiegania malarii to zażywanie leków profilaktycznych.
Ja używałem Malarone. Ogólnie oceniam pozytywnie, jednakże skutki uboczne w postaci częstych zawrotów głowy mnie nie ominęły :)
Inna sprawa to cena tego leku, jedno opakowanie to koszt minimum 150zł. Można je także zakupić od osób, które wróciły z tropików i nie wykorzystały swoich
zapasów, takich ofert w internecie znajdziemy sporo jednak zawsze wiąże się z nimi pewne ryzyko. No ale taniej jest na pewno :).

Jeśli o nas chodzi, w tym roku nie mamy zamiaru zażywać Malarone, tym razem zdajemy się na repelenty i koszule :)
Głównie z tego powodu, że do dżungli tym razem nie schodzimy, no a tam ryzyko zawsze jest największe.

To nie koniec...

Niestety to nie koniec listy :)
Z tych chorób które stanowią realne zagrożenie pozostają jeszcze: denga, choroba Chagasa, leiszmanioza, leptopspiroza, ...
Na pewno jest tego więcej, i żeby było zabawniej na te choroby szczepionek już nie ma. Jeśli więc ktoś wybiera się w tropiki musi liczyć się z takim ryzykiem :)

Podsumowując, o zdrowie dbać trzeba, dlatego też sczepienia już za nami, a apteczka wypełniona po brzegi i w pełnej gotowości. Oby nie była używana zbyt często :)