piątek, 11 października 2013

Rio de Janeiro

Lot z Foz de Iguazu do Rio de Janeiro przebiegł nam spokojnie. Po znalezieniu najtańszego hostelu w najdroższej dzielnicy (cena wynosiła tyle, co miejsce w namiocie w Foz de Iguazu! Możecie się domyślać, jakie były warunki :)) wybraliśmy się na plażę, na tę najbardziej znaną Copacabanę.


Następnego dnia postanowiliśmy pozwiedzać centrum i wjechać kolejką na Pao de Azucar, czyli Głowę Cukru (charakterystyczny szczyt o wysokości 395 m.n.p.m.). Kolejka wybudowana została w 1912 roku i była to wtedy trzecia na świecie tego typu konstrukcja. Podróż na trasie o długości 749m. składa się z dwóch etapów. Aby dostać się na sam szczyt Głowy Cukru konieczna jest przesiadka na wzgórzu Urca, którego wysokość wynosi 224 m.n.p.m. Jeden fragment pokonuje się w czasie 3-4 minut.

Widok z pierwszej kolejki.

Takim wagonem w 1912r. po raz pierwszy można było wjechać na szczyt.



Widoki ze wzgórza Urca


Widok na Głowę Cukru.

A oto widoki z samego szczytu :D

Jak widać na zdjęciach podczas pobytu w Rio pogoda średnio nam dopisała. Cały pierwszy dzień zwiedzaliśmy w deszczu. Na szczęście drugi dzień nie był taki zły. Deszczu nie było, ale zachmurzone niebo sprawiało, że nie było mowy choćby o chwilowym opalaniu na plaży :)

Trzeciego dnia postanowiliśmy zwiedzić centrum. Nie mieliśmy przewodnika po Rio de Janeiro, ale wyposażeni byliśmy w świetną mapę, na której były naniesione Top sights. Pierwszym takim miejscem była Confeitaria Colombo, założona w 1894r. Szczerze mówiąc do tych miejsc szliśmy w ciemno! Zupełnie nie wiedzieliśmy co to jest i mieliśmy problemy z ich znalezieniem :) No ale po dłuższych poszukiwaniach, z pomocą ludzi udało nam się je odszukać.


Niedawno Confeitaria Colombo została wybrana jako 1 z 10 najpiękniejszych kawiarni na świecie.

Słodkości!

Ale i krewetki w cieście, co bardziej niż słodycze przykuło uwagę Krzyśka :)


Rio de Janeiro jest ogromne, na szczęście w centrum udało nam się prawie wszystko zobaczyć pieszo :)


Kolejną atrakcją było zobaczenie Aqueduto da Carioca. Akwedukt został wybudowany w XVIII wieku, aby doprowadzić świeżą wodę z rzeki Carioca do mieszkańców miasta. Imponujący przykład architektury kolonialnej i inżynierii.
Na górze akweduktu możemy zauważyć linie tramwajowe. Od XIX wieku akwedukt służy jako tramwajowy pomost łączący centrum z dzielnicą Santa Teresa.







Po drodze natknęliśmy się na robiącą wrażenie katedrę. Przyznać muszę, że dziwnie wygląda taka budowla pośród wysokich, nowoczesnych budynków. :)




Katedra Prezbiterialna


I na koniec pobyt na plaży :) Opalania nie było, ale była woda z kokosa! :)


Na plaży odbywały się akurat Mistrzostwa Świata w bodyboardingu. W dużej mierze sport ten podobny jest do surfingu. Bodyboarderzy mają mniejsze deski, używają płetw oraz nie pływają na deskach na stojąco, lecz leżąc na brzuchu no i oczywiście muszą jak najdłużej utrzymać się na fali. :)











Avenida Atlantica, znajdująca się tuż przy Copacabanie.

Podsumowując nasz pobyt w Rio, miasto jest ogromne, ostatniego dnia jadąc na lotnisko byliśmy równie ogromnie zestresowani, bo mało brakło, a spóźnilibyśmy się na samolot. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i dotarliśmy na odprawę w odpowiedniej chwili. Teraz wiemy, że nie warto w tym mieście za bardzo wierzyć ludziom co do czasu w jaki dojedzie się na lotnisko :) Wyruszenie dużo wcześniej i tak nic nie dało, bo autobusem dojazd zająłby nam ponad 3h.
Mimo nie za dobrej pogody i jedynie dwóch dni fajnie było zobaczyć to znane wszystkim RIO :)

Po godzinie 20 (5.09.13) mieliśmy samolot do Amsterdamu, w którym mieliśmy przesiadkę. Lot był krótszy niż w drugą stronę, ale nie obyło się bez opuchniętych od tak długiej podróży stóp. Dotarliśmy do Warszawy około godziny 16 dnia następnego.

Jeśli chodzi o podsumowanie całej naszej 1,5-miesięcznej wyprawy powiem krótko - SPEŁNIENIE MARZEŃ! Niewiarygodne jak dużo można zobaczyć przez tak niewielki czas.
Krzysiek był już po raz trzeci w Ameryce Południowej, moja natomiast była to pierwsza przygoda z tym kontynentem. Jedynym minusem była pogoda, czasami było naprawdę zimno, ale byliśmy na to przygotowani, dlatego nasze plecaki były tak wypchane i ciężkie! ;)
Znając Krzyśka nie będzie to nasz pierwszy i zarazem ostatni wypad tak daleko (może następny kierunek tropiki?). Z niecierpliwością czekam na kolejny raz, może spędzimy 3 miesiące w podróży? :)

AHOJ PRZYGODO!