wtorek, 2 lutego 2016

Portobelo i Isla Taboga

Ostatnie dni w Panamie to także wycieczka do Portobelo, czyli miasta znanego z ruin fortyfikacji, zdobytego przez Henry'ego Morgana.
Czekając na autobus do Portobelo mieliśmy okazję podziwiać najbardziej kolorowe autobusy. Jednym z nich, który przykuł naszą uwagę był El Terrorista, autobus z wizerunkami Osamy bin Ladena :)




A na miejscu, w jednym z przydrożnych stoisk z jedzeniem, udało nam się dostać świeżego, zimnego kokosa, który był idealny w ten upalny dzień, ponieważ posiada właściwości napoju izotonicznego :)


Jedną z niewielu atrakcji tego małego miasteczka jest kościół św. Filipa z figurą Cristo Negro, czyli Czarnego Chrystusa. Figura, nazywana El Nazareno, została wyrzucona w skrzyni na brzeg w 1958r. Mieszkańcy nie wiedząc co z nią zrobić, wrzucili ją z powrotem do wody. Zaraz po tym miasto zaczęły nawiedzać choroby, zarazy. Gdy skrzynia pojawiła się na brzegu po raz drugi, wszystkie choroby zaczęły ustępować, a figurę postanowiono zatrzymać.
Figura Czarnego Chrystusa jest czczona przez mieszkańców, a co roku podczas procesji na wielkiej platformie niesie ją 80 mężczyzn. Ponoć podczas procesji nie jest możliwe zaniesienie Chrystusa do kościoła przed północą, ponieważ jego figura staje się tak ciężka, że nikt nie jest w stanie jej tam przenieść.
Każdego roku, 21 października, tysiące pielgrzymów odwiedzają tę małą mieścinę, aby doświadczyć jego cudownej mocy. Ubrani na fioletowo podążają za platformą z figurą, często polewając się gorącym woskiem, prosząc przy tym o przebaczenie grzechów.

Kościół św. Filipa

Cristo Negro, czyli Czarny Chrystus, znajdujący się w kościele w Portobelo
Portobelo to małe miasteczko posiadające mniej niż 5tys, mieszkańców. Znane jest przede wszystkim z ruin fortu, które w 1980 roku zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Ku naszemu zdziwieniu, ruiny nie były przez nikogo pilnowane, wokół były śmieci, a na trawie blisko armat kilku młodych ludzi grało w piłkę nożną.





W 1668 roku angielscy piraci pod przywództwem Henry'ego Morgana zdobyli Portobelo, a wszystko spowodowane było chciwością oraz chęcią wzbogacenia się jego załogi. Przyczyną uderzenia w Portobelo był fakt, iż miasto to było wówczas jednym z najbogatszych miast hiszpańskich w rejonie Karaibów.
Doskonała strategia piratów - podpłynięcie do miasta niewielkimi łodziami, a następnie zaatakowanie na lądzie sprawiły, iż w wielkim trudzie i po ciężkiej walce Portobelo zostało zdobyte.
Poprzez zorganizowanie zasadzki, piraci pokonali także hiszpański oddział, który został wysłany przez prezydenta z misją odzyskania miasta.
Piraci pod wodzą Henry'ego Morgana, torturowali mieszkańców i grabili miasteczko przez dwa tygodnie. Z ogromną ilością dóbr, w tym jedwabiem oraz suknem odpłynęli na Jamajkę.











Jeden z ostatnich dni w Panamie, a także na tym kontynencie zarezerwowaliśmy na wycieczkę na wyspę. Isla Taboga przywitała nas pięknymi plażami, wieloma turystami i cudowną pogodą.
Bez problemu rano w dzień wyjazdu kupiliśmy bilety w dwie strony.
Przy okazji mogliśmy z bliska podziwiać Most Ameryk, wybudowany w 1962 roku, a jego całkowita długość wynosi 1654m.

Most Ameryk, znany jako Puente de las Americas lub Thatcher Ferry Bridge.
Na wyspę płynęliśmy około 40minut, a po drodze obserwowaliśmy ogromne ilości statków, chcących przedostać się na drugą stronę Kanału Panamskiego.

Statek stojący w kolejce do Kanału Panamskiego


Po rozłożeniu ręcznika zastanawialiśmy się, dlaczego piasek, mimo iż jest tak gorąco, jest mokry. Po kilku godzinach sami mogliśmy podziwiać, jak plaża znika nam z oczu. Z minuty na minutę podczas przypływu do leżakowania pozostawał coraz mniejszy fragment piasku.

Jedna z plaż na wyspie, która znika codziennie podczas przypływu










Po trzech miesiącach podróży, tak bardzo przyzwyczailiśmy się do tego kontynentu, że gdyby nie święta oraz brak urlopu, z dużym prawdopodobieństwem przebukowalibyśmy bilety.
Cudowne widoki, wspaniali ludzie, przepyszne jedzenie, dzikość i bliskość natury to jedne z nielicznych rzeczy, za którymi będziemy tęsknić.
Ameryka Południowa ma w sobie taki klimat, do którego po prostu chce się wracać...
A my, jeszcze nie raz tu wrócimy.