Na pierwszy ogien poszla Qorikancha, czyli inkaskie ruiny swiatyni Slonca oraz swiatynia, ktora wybudowali na jej gruzach konkwistadorzy po przybysciu do Cusco.
Nastepnie udalismy sie na najwiekszy w Cusco targ.
Mozna bylo kupic wiele rzeczy m.in.: owoce, slodycze, kawe, herbate oraz CALE SWINIE! Swinskie lby wygladaly naprawde obrzydliwie, podobno dobre sa na rosol :) Poza zakupami mozna bylo zjesc, mega tanie jedzenie posrod samych mieszkancow, zadnych turystow.
Mieso w soli |
Fioletowa to chichamorada, robiona z maki z fioletowej kukurydzy |
Jesli o nas chodzi, to bardzo zalowalismy, ze tuz przed wycieczka na targ udalismy sie do tej samej knajpki co dzien wczesniej :) Moze uda nam sie sprobowac jedzenia jak wrocimy z Aguas calientes, choc szczerze mowiac mieso porozkladane na stolach przy tak wysokiej temperaturze nie zacheca do jedzenia! My na targu kupilismy liscie koki, owoce i chipsy z bananow.
Po obejsciu praktycznie wszystkich straganow udalismy sie na krotki odpoczynek. Lawka na placu bardzo przypadla nam do gustu. A siedzac na niej podeszly do nas dwie osoby...
Jedna z nich byl Kolumbijczyk, ktory pokazywal nam swoje recznie robione kolczyki i zrobil dla nas maly prezent.
Cris i Edita :) w klucz wiolinowy mozna wlozyc zdjecie. |
Podszedl do nas siedzacych na lawce, pokazal na reklamowke ktora trzymalismy mowiac: "Platano, platano". Oczywiscie banana dostal, a po 15 minutach przyszedl po kolejnego. :) Wtedy zapytalismy sie jak ma na imie i ile ma lat. Choc spytalam go o pozwolenie na zrobienie zdjecia, widzielismy jego przerazenie. Ale jaka byla radosc 3-latka po zobaczeniu swojej buzki w aparacie! Niesamowite :)
Kolejny dzien zlecial bardzo szybko. Z Cusco przez Santa Maria i Santa Teresa dotarlismy do Aguas Calientes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz