W Yurimaguas spedzilismy 2 dni. Kazdego dnia wieczory i poranki spedzalismy na tarasie, z ktorego mielismy wspanialy widok.
|
Widok z hostelu |
|
Widok z hostelu |
Statek do Iquitos wyruszyl 17.10 okolo godziny 13. Po drodze
zatrzymywal sie w okolicznych wioskach i zabieral towar, m-in. banany do
Iquitos oraz Nauty.
|
Po prawej stronie nasz statek |
|
Tropikalna ulewa |
|
Zaladunek bananow |
|
Nauta |
|
Amazonka |
Dwa dni pozniej w godzinach wieczornych dotarlismy do
Iquitos. Wzielismy z portu mototaxi i pojechalismy szukac hostelu, polozonego w
miare niedaleko centrum. Jako pierwsze pojechalismy zobaczyc noclegi polecone
przez kierowce. Jak sie okazalo, znalezienie wolnego i przede wszystkim taniego
miejsca nie bylo proste. Dopiero za czwartym czy piatym podejsciem trafilismy
do bardzo przyjaznego hostelu Las Palmeras. Ze wzgledu na posiadajaca
klimatyzacje i dobra cene postanowilismy w nim zostac 3 noce.
Iquitos jest ogromnym miastem. Ma okolo 400tys. mieszkancow.
Bedac w Iquitos az trudno uwierzyc, ze miasto to polozone jest w samym srodku
dzungli. Jest to najwieksze miasto na swiecie, do ktorego nie prowadzi zadna droga,
ani transport kolejowy. Dostac sie tu mozna wylacznie lodzia lub samolotem.
Wieczor w Iquitos byl bardzo przyjemny. Nie bylo duszno ani
goraco. Calkowicie inaczej niz w dzien. O 9 rano bylo 29 stopni, a w ciagu dnia
34. Prazace slonce i duza wilgotnosc sprawiaja, ze nie da sie praktycznie w
ogole ugasic pragnienia. Zbawieniem sa tu owocowe soki, ktore z ogromnymi
brylami lodu trzymane sa w wiaderkach i sprzedawane na ulicy. Dzis nawet pokusilismy sie i wzielismy na wynos
do termosu, zeby miec na wieczor. :) Przygotowywane sa z
egzotycznych owocow, takich jak kamu kamu, aguaje, kokosy, czy marakuja.
Pierwszy
dzien w Iquitos poswiecilismy na zarezerwowanie biletow na statek do Ekwadoru. Znalezienie
takiego polaczenia nie bylo proste, jednak udalo sie i juz jutro z samego rana
wyruszamy. Nastepnie zobaczylismy centrum oraz zwiedzilismy Belen, czyli najbiedniejsza
czesc Iquitos. Znajduja sie tam domy na drewnianych balach lub na tratwach,
ktore plywaja na wodzie. W porze deszczowej chroni je to przed zalaniem.
Po 30-minutowym
rejsie z miejscowym udalismy sie na Mercado Belen. Jest to ogromnej wielkosci
targ, na ktorym mozna kupic wszystko i zjesc amazonskie dania, glownie ryby.
Przysmakiem, ktory niezwykle posmakowal Krzysztofowi byly pieczone Suri, czyli
ogromne, biale larwy!
:)
|
Grillowane Suri |
Centrum miasta
Wieczorem wybralismy sie nad Amazonke, przy okazji
zjedlismy ceviche i churros :)
|
Amazonka |
Drugi dzien to wypad nad jezioro Quistococha, polozone 15km
od Iquitos. Krotko po starcie mielismy krotki przystanek, bo odpadly drzwi od
busa! Szybko jednak udalo sie opanowac sytuacje przywiazujac je sznurkiem. Quistococha
jest to maly kompleks turystyczny z plaza i duzym jeziorem, na ktorym plytka
czesc przeznaczona do plywania jest ogrodzona bojami oraz tasma. Nie
wiedzialam, ze kiedykowiek to przyznam, ale woda w tym jeziorze byla za ciepla! :)
Obok jeziora znajduje sie mini zoo, w ktorym mozna zobaczyc zwierzeta
zamieszkujace tereny Ameryki Poludniowej: pumy, boa, szopy pracze, tapiry,
tygrysy, papugi, delfiny, mrowkojady czy wydry.