środa, 21 października 2015

Iquitos

W Yurimaguas spedzilismy 2 dni. Kazdego dnia wieczory i poranki spedzalismy na tarasie, z ktorego mielismy wspanialy widok.

Widok z hostelu

Widok z hostelu

Statek do Iquitos wyruszyl 17.10 okolo godziny 13. Po drodze zatrzymywal sie w okolicznych wioskach i zabieral towar, m-in. banany do Iquitos oraz Nauty. 

Po prawej stronie nasz statek



Tropikalna ulewa


Zaladunek bananow



Nauta

Amazonka



Dwa dni pozniej w godzinach wieczornych dotarlismy do Iquitos. Wzielismy z portu mototaxi i pojechalismy szukac hostelu, polozonego w miare niedaleko centrum. Jako pierwsze pojechalismy zobaczyc noclegi polecone przez kierowce. Jak sie okazalo, znalezienie wolnego i przede wszystkim taniego miejsca nie bylo proste. Dopiero za czwartym czy piatym podejsciem trafilismy do bardzo przyjaznego hostelu Las Palmeras. Ze wzgledu na posiadajaca klimatyzacje i dobra cene postanowilismy w nim zostac 3 noce.
Iquitos jest ogromnym miastem. Ma okolo 400tys. mieszkancow. Bedac w Iquitos az trudno uwierzyc, ze miasto to polozone jest w samym srodku dzungli. Jest to najwieksze miasto na swiecie, do ktorego nie prowadzi zadna droga, ani transport kolejowy. Dostac sie tu mozna wylacznie lodzia lub samolotem.
Wieczor w Iquitos byl bardzo przyjemny. Nie bylo duszno ani goraco. Calkowicie inaczej niz w dzien. O 9 rano bylo 29 stopni, a w ciagu dnia 34. Prazace slonce i duza wilgotnosc sprawiaja, ze nie da sie praktycznie w ogole ugasic pragnienia. Zbawieniem sa tu owocowe soki, ktore z ogromnymi brylami lodu trzymane sa w wiaderkach i sprzedawane na ulicy. Dzis nawet pokusilismy sie i wzielismy na wynos do termosu, zeby miec na wieczor. :) Przygotowywane sa z egzotycznych owocow, takich jak kamu kamu, aguaje, kokosy, czy marakuja.
Pierwszy dzien w Iquitos poswiecilismy na zarezerwowanie biletow na statek do Ekwadoru. Znalezienie takiego polaczenia nie bylo proste, jednak udalo sie i juz jutro z samego rana wyruszamy. Nastepnie zobaczylismy centrum oraz zwiedzilismy Belen, czyli najbiedniejsza czesc Iquitos. Znajduja sie tam domy na drewnianych balach lub na tratwach, ktore plywaja na wodzie. W porze deszczowej chroni je to przed zalaniem.











Po 30-minutowym rejsie z miejscowym udalismy sie na Mercado Belen. Jest to ogromnej wielkosci targ, na ktorym mozna kupic wszystko i zjesc amazonskie dania, glownie ryby. Przysmakiem, ktory niezwykle posmakowal Krzysztofowi byly pieczone Suri, czyli ogromne, biale larwy! :) 


Grillowane Suri



 Centrum miasta

 Wieczorem wybralismy sie nad Amazonke, przy okazji zjedlismy ceviche i churros :)

Amazonka



Drugi dzien to wypad nad jezioro Quistococha, polozone 15km od Iquitos. Krotko po starcie mielismy krotki przystanek, bo odpadly drzwi od busa! Szybko jednak udalo sie opanowac sytuacje przywiazujac je sznurkiem. Quistococha jest to maly kompleks turystyczny z plaza i duzym jeziorem, na ktorym plytka czesc przeznaczona do plywania jest ogrodzona bojami oraz tasma. Nie wiedzialam, ze kiedykowiek to przyznam, ale woda w tym jeziorze byla za ciepla! :) Obok jeziora znajduje sie mini zoo, w ktorym mozna zobaczyc zwierzeta zamieszkujace tereny Ameryki Poludniowej: pumy, boa, szopy pracze, tapiry, tygrysy, papugi, delfiny, mrowkojady czy wydry.