Pasto jest kolumbijskim miastem, polozonym na prawie 3000m.n.p.m., u podnoza czynnego wulkanu Galeras. Jest to jeden z najbardziej aktywnych wulkanow w calej Kolumbii.
W 1993r. mial miejsce wybuch, podczas ktorego zginela grupa szesciu naukowcow (wulkanologow) oraz trzech turystow, ktorzy znajdowali sie wtedy w srodku krateru. Ostatnia erupcja wulkanu miala miejsce w 2010 roku.
Pasto przede
wszystkim zapamiętalismy ze względu na bardzo dobre jedzenie. Nie sądzilismy,
że najlepsze hamburgery oraz wyśmienite kiełbaski z grilla zjemy właśnie w
kolumbijskim mieście. :) Wieczorami chodziliśmy do jednej z kilku budek, w
której kolumbijczyk z ogromną precyzją serwowal nam najlepsze jedzenie pod
słońcem, za naprawdę niewielkie pieniądze.
Jedynym minusem tego miasta jest bardzo duza liczba bezdomnych osób,
które urzędują w centrum. Są oni w stanie wejść za turysta do restauracji i
nachalnie prosić o pieniądze.
Pierwsza atrakcja niedaleko Pasto jest Laguna de la Cocha. Jest to jezioro o powierzchni ponad 40km², na ktorym znajduje sie piekna wyspa nazywana Corota. Isla Corota jest jedna z dwoch wysp polozonych na jeziorze.
Laguna znajduje sie posrodku gor na wysokosci 2800m.n.p.m. Jest czesto odwiedzanym miejscem przez turystow oraz miejscowa ludnosc, ktorej glownym utrzymaniem sa polowy pstragow z jeziora.
Znalezlismy miejscowego, ktory swoja lodzia zawiozl nas na wyspe oraz przewiozl po calym jeziorze.
Isla Corota |
Kolejny dzien to wycieczka do Laguna Verde. Jest to ogromne, piekne jezioro znajdujace sie w srodku krateru wulkanu Azufral. Wulkan ten wciaz wykazuje aktywnosc sejsmiczna wiec nie jest dokonca wymarly.
Podróż była dla nas niezwykle męcząca i stresująca. Na dworcu w Pasto okazało się, ze najkrótsza droga do Tuquerres jest nieprzejezdna, czego skutkiem była dwa razy dłuższa trasa przez Ipiales. Dodatkowo kierowcy uważają się za "królow szos" i po bardzo krętych drogach pędzą z bardzo dużą prędkością, przy okazji wyprzedzając na zakrętach kilka samochodów pod rząd. Serce kilka razy podchodziło nam do gardeł, na szczęście po prawie trzech godzinach dotarliśmy na miejsce. Niestety nikt nie był nam w stanie powiedzieć, jak dotrzeć do laguny. Zmartwieni, że braknie nam czasu i nie uda nam się zobaczyć tej atrakcji i wrócić do Pasto postanowiliśmy wziąć taxi, a kierowca za rozsądną cenę zawiózł nas pod tamtejsze schronisko 6km od laguny.
Niestety pogoda tego dnia nie byla dla nas sprzyjajaca. Prawie caly dzien padal deszcz, ktory przy panujacej temperaturze sprawial, ze bylo naprawde zimno. W polowie drogi zaczelo grzmiec. Gdy zagrzmialo dwa razy zatanawialismy sie, czy nie zawrocic. W tej sytuacji przyjelismy, ze gdy zagrzmi po raz trzeci, to wracamy od razu. Na szczescie burza przeszla bokiem, a my moglismy cieszyc sie widokami. :)
Laguna Verde |
Laguna Negra, rowniez znajdujaca sie na wulkanie |
A po dwoch minutach widok na lagune byl taki :) |
Kilka godzin później przyjechał po nas i odwiózł nas do miasta ten sam kierowca, skąd od razu wzięliśmy busa do Pasto.
Droga powrotna była równie męcząca. Okazało się, że na drodze, która wcześniej była nieprzejezdna jest ogromny korek, a my żółwim tempem pokonywaliśmy kilka kilometrów. Po 3 godzinach, około godziny 19 byliśmy na miejscu. Zostawiliśmy rzeczy i z pustymi żołądkami ruszyliśmy po standardową (najlepsza!) kolację - hamburgery i kiełbaski :)
Kolejnym przystankiem na naszej trasie jest Cali, jedno z najniebezpieczniejszych miast w Kolumbii, znane przede wszystkim z klubow i salsy. :)