czwartek, 23 kwietnia 2015

Rio de Janeiro - Escadaria Selaron, Parque Nacional da Tijuca i Maracana

Kolejnego dnia w Rio postanowiliśmy zobaczyć kolorowe, ponad 200-stopniowe schody, które znajdują się w dzielnicy Lapa. Płytki, którymi są wysadzone zaprojektował chilijski artysta Jose Selaron. Pomysł stworzenia tak barwnego dzieła powstał w głowie artysty podczas naprawiania chodnika obok swojego skromnego domu, który znajdował się niedaleko schodów. Przez dwadzieścia lat, ponad 200 schodów zostało przykrytych ponad 2 tysiącami płytek z ponad 60 krajów świata, co ciekawe, również z Polski! Własną pracą (i przy pomocy turystów) oraz na własny koszt, stworzył on jedno z najbardziej popularnych miejsc w Rio de Janeiro.
Niestety artysta ten już nie żyje, w 2013 roku jego ciało znaleziono na tych właśnie schodach. Jose Selaron został zamordowany.
Gdy udało nam się dotrzeć na miejsce początkowo ciężko było dostrzec schody, ponieważ stała na nich tak liczna grupa ludzi :) Cierpliwie poczekaliśmy, aby zrobić sobie zdjęcie przy widniejącym napisie "Escadaria Selaron Rio de Janeiro". Na szczęście, im wyżej szliśmy, tym mniej było ludzi.






Przed odwiedzeniem powyższej atrakcji zahaczyliśmy o katedrę Świętego Sebastiana (Catedral Matropolitana, Catedral de Sao Sebastiao), która ma kształt ogromnego stożka i może pomieścić 20tys. wiernych.




Wracając wybraliśmy się na plażę Flamengo, która ma doskonały widok na Głowę Cukru. Sama plaża nie jest za ładna. Dużo śmieci oraz brudna woda sprawiły, że nie byliśmy zachwyceni. Następnie przyszedł czas na Copacabanę, która była lepsza, ale i tak obie te plaże nie dorównywały "naszej vidigalskiej" plaży. :)

Plaża Flamengo. Widok na Głowę Cukru
Copacabana
Copacabana




Następnego dnia postanowiliśmy zrobić sobie luźny dzień i spędzić go na naszej pięknej plaży Vidigal. Na niebie nie było ani jednej chmurki i wystarczyła dosłownie chwila na słońcu, a do hostelu wracaliśmy czerwoni jak raki.






Gdzie jest Krzysztof? :)




Kolejnym punktem naszego pobytu w Rio był Parque Nacional da Tijuca. 














Cascatinha Taunay, mający 35m. wodospad był jedną z atrakcji Parku Narodowego.











Ponieważ zmieniliśmy plany i nie wybraliśmy się na trekking w góry, postanowiliśmy wybrać się na mecz na Maracanę. Właściciel hostelu w faveli udzielił nam wszystkich informacji, począwszy od takich, jak najprościej dotrzeć na stadion, po takie, który sektor wybrać, gdzie kupić bilety itp. 
Mecz rozpoczynał się o godzinie 18.30, razem z nami metrem jechały tłumy kibiców. Większość z nich kibicowała Flamengo, a tych, w koszulkach Fluminense było niewielu. Postanowiliśmy wybrać sektor kibiców tej słabszej drużyny - Fluminense, i jak się później okazało miała ona niesamowity doping, o wiele lepszy od przeciwnej.
Mecz zgromadził na trybunach ponad 46 tysięcy kibiców :)








Niestety nasza drużyna przegrała aż 3:0. :)   Mecz na Maracanie uważamy za jedno z ciekawszych wydarzeń podczas całego pobytu w Rio.